|
|||
KWIECIEŃ 3 страницаNieliczni goś cie (impreza dopiero się rozkrę ca) zajmują się Szymkiem. Zupeł nie jakby był gadają cym pluszowym zwierzą tkiem. „Super są takie mał e dzieci, co? ", mó wi już po r z rzę du Goś ka. Są super, bo są tylko na chwilę. - Jesteś - ś mieje się Majka. Wyglą da zupeł nie inaczej niż na co dzień. Le na ramią czkach, delikatny makijaż, rozpuszczon l 31 sy się gają ce ramion. Jasna cera, duż e niebieskie oczy. Ł adna jest. Zdecydowanie ł adniejsza niż wię kszoś ć dziewczyn, któ re znam, ale nie potrafi tego wyeksponować. Bojó wki, bluzy, wielkie koszule, cię ż kie buty to jej zwyczajowy rynsztunek. - Mhm - przytakuję niewyraź nie. Chcę wyż alić się Majce. Ona potrafi sł uchać i czasami coś mą drego doradzić. Sama o sobie nie lubi mó wić. Już otwieram usta, gdy raptem mnie oś wieca, ż e to przecież jej dzień. Nie czas na psucie nastroju. - Gł owa mnie boli od rana. Dla ciebie. - Wrę czam pre Rozrywa papier. Na podł ogę wysypują się szklane gomó ł ki. Niebieskie, czerwone, zielone i dwie ż ó ł te (ostatnie w sklepie). Majka lubi takie bzdurki. Zbiera kamienie, muszelki, szklane kulki, wię c te drobiazgi są jak najbardziej dla niej. - Lał! - uś miecha się. - Nawet wiem, w czym je bę dę trzy - Nie gniewasz się, ż e wzię ł am Mał ego? - Gniewam. Jak wyglą dam? Bo czuję się... paskudnie. - Niech bę dzie. Coś ty z sobą zrobił a? - Patrzy na mnie - Odczep się. Jeszcze mnie szczypią. A jak tam wielbiciel? oczu od niej nie odrywa i jest szczę ś liwy, kiedy na niego spojrzy. Poznali się na angielskim. - Nie wkurzaj mnie. - Oś wiadczył się? Nareszcie! - Jest tu. - Czemuś go zaprosił a? Bawi mnie wś ciekł a mina Majki. - Miał am dzień litoś ci. Dobra, idziemy do reszty. Zobaczysz, Wchodzimy do pokoju. I szok! W wazonach, duż ych sł ojach, a nawet plastikowym zielonym wiadrze stoją wspaniał e ró ż e. Wysokie, pł omiennoczerwone. l 32 Ich ofiarodawca, krę py, szeroko uś miechnię ty, stoi przy oknie. Rozjaś nia się na widok Majki. - Ile ich jest? - pytam szeptem. - Ho, ho. Bę dziesz miał a co wspominać na siwe lata. - Daj spokó j. Majkę bardziej by ucieszył a kapusta od Ł ukasza. Majka ma zł amane serce. Ostatniego lata na Mazurach spotkał a czarnowł osego studenta Ł ukasza. Spę dzili z sobą sześ ć dni i jedną noc. Dni był y cudowne, a noc niezapomniana. Majka zapewnił a mnie, ż e choć nic o niej nie powie, ż yczy mi i wszystkim innym dziewczynom, ż eby ten pierwszy raz był podobny do tego, co ją spotkał o. Ł ukasz wró cił do siebie, chyba gdzieś w okolice Wrocł awia, a Majka do siebie. Zakochana po uszy, na przemian w stanie skrajnego przygnę bienia („bo nie dzwoni, nie pisze i czemu nie dał mi swojego adresu? " ), to znowu w stanie idiotycznej radoś ci („gdybym miał a dziecko, to z pewnoś cią był oby podobne do niego" ). Od oś miu miesię cy, czyli od ż agli na Mazurach, czarnowł osa mił oś ć Majki nie daje znaku ż ycia. Tł umaczył am, ż e ma przestać myś leć o Ł ukaszu, bo to już dawno nieaktualne, ale Majka jest oś lo uparta. Cał y czas pielę gnuje w sercu uczucie do niego, raz na tydzień pisze list mił osny, któ ry potem chowa mię dzy majtki i skarpetki („oddam mu wszystkie, gdy się spotkamy" ), i jest wyją tkowo nieprzystę pna dla chł opakó w. Tak bardzo chciał am, ż eby Majka coś wię cej mi powiedział a. Ale ona uparł a się, ż e nie. Chociaż wię kszoś ć osó b tu znam, jestem spł oszona. Jakbym przybył a z zupeł nie innej galaktyki. Dziewczyny wesoł e, swobodne i obce. Najbardziej w oczy rzuca się Goś ka. Niezbyt zgrabna, niezbyt ł adna, ale za to na pewno efektowna. Obcisł a fioletowa sukienka, ostry makijaż, dł ugie paznokcie, wielkie piersi i jeszcze wię kszy tył ek. Czuję się przy niej niczym szary kij od szczotki. - Ale kurwiszon, co? - szepcze do mnie Krzywa. W rę ku l 33 Przechyla butelkę do ust i idzie dalej. Teraz zatrzymuje się przy grupce dziewczyn. Szepcze coś do nich, wskazują c rę ką Goś kę. - Szymek, ty gdzie? - pytam, bo Mał y z cienkopisami i kart - Idę porysować. - OK. Bą dź grzeczny. Siadam w wielkim fotelu, przepchnię tym w ką t pokoju. Obserwuję wcią ż napł ywają cych goś ci, rozmyś lam o mojej gł upiej siostrze, któ rej chę tnie bym powyrywał a kudł y, zastanawiam się nad kwestią majtek Goś ki i pró buję policzyć ró ż e. Jacek pogł oś nił muzykę, Margaryna zgasił a ś wiatł o. Impreza się rozkrę ca. Terkocze dzwonek i pojawia się trzech chł opakó w. Jeden wyż szy od drugiego. Znam najniż szego. To Rura. Kumpel Majki z podstawó wki. Znowu dzwonek. Tym razem dwie dziewczyny. Znajome z ż agli. W obcisł ych topach, kró ciutkich spó dniczkach, z wymalowanymi paznokciami. Jakoś nie chce mi się wierzyć, ż e Majka z nimi w lecie szoruje pokł ad i zaż era się konserwami. W mieszkaniu robi się imprezowo. Piwo, wino, papierosy, niecenzuralne kawał y, Goś ki wyzywają ce koł ysanie piersiami, rzyganie Krzywej (na szczę ś cie dobiegł a do toalety). Już najwyż szy czas, ż eby zabrać szczerbulca do domu. Podnoszę się z fotela, ale jakoś tak nieudolnie, ż e prawa noga zaplą tuje mi się w spó dnicę i w efekcie tracę ró wnowagę. - Aauu - wyrywa mi się nie najgł oś niej. Już mam wylą do Stoję naprzeciwko wysokiego chł opaka. Tego najwyż szego. Nadal trzyma mnie za przedramiona. - Nie ma sprawy - mó wi wesoł o. Ma bardzo mił y gł os. - - Nie - odpieram niewyraź nie i pró buję uwolnić się z uś ci Patrzy na mnie uważ nie. Robi mi się gł upio, schylam się i smykam pod jego ramieniem. Ruszam na poszukiwanie Majki. - Szymek gdzie? Ką tem oka widzę, ż e wysoki chł opak tań czy z Goś ką, a raczej z jej biustem. _ W pokoju rodzicó w. Czemu masz taką minę? Przed przyjació ł ką nic się nie ukryje. - Wszystko w porzą dku. Idziemy. - Zostań. To się dopiero zaczyna. - Nie jestem w nastroju. Idę do Mał ego. Zawzię cie rysuje. Potem tylko dwa razy mó wi, ż e chce jeszcze zostać, poza tym ubiera się cał kiem sprawnie, jeś li nie liczyć szukania buta i szalika. - A tu co masz? - Wskazuję na wypchaną reklamó wkę. - Aaa... dostał em kawał ek tortu - uś miecha się. - No - potwierdza Majka. - Duż y ten kawał ek. Jeszcze raz wielkie dzię ki. Baw się Po drodze myś lę o wysokim chł opaku. Szymek, cał y w skowronkach, opowiada i opowiada. - Fajnie był o, co? - Podskakuje. - Jeden chł opak narysował W domu... W domu to powinnam zachować się jak starsza, mą dra siostra. Czyli nie krzyczeć na Kukę, tylko zrozumieć, ż e jest w trudnej sytuacji. Ze ma dwanaś cie lat i ż e stracił a Mamę. - Ciii, Kasia ś pi - szepcze tata, ledwo wchodzimy do domu. Szymek zerka na mnie, ale nic nie mó wi. - Jak był o? - pyta ojciec. - Fajnie! - wykrzykuje Mał y. - Pranie wisi? - ziewam. - Pranie? - Ojciec kilkakrotnie mruga. - Jakie znowu pra Wchodzę do naszego pokoju. Kukuś ka z walkmanem pó ł leż y na tapczanie. Podchodzę i wyrywam jej sł uchawki. l 35 - No co?! - wrzeszczy. - Pranie czeka! - odpowiadam podobnie. - Obudził aś Kasię! - Tata jest oburzony. Stoi w drzwiach - Ona nie spał a! Miał a coś zrobić. Sama sobie nie poradzę. Ojciec znowu się na to ł apie. Najpierw gł aszcze tę swoją Kasię, potem wzdycha i mó wi: - Oj, dziewczyny, oj. Zajmę się tym nieszczę snym pra Zostajemy same. Dwie rodzone siostry. Już nie dzieci, ale jeszcze nie dorosł e. Mieszkają ce w tym samym pokoju, mają ce wspó lne koszulki i spó dnice, a czasami majtki i skarpetki. Ale nie mogą ce znaleź ć wspó lnego ję zyka. dwudziestego pierwszego, ś roda Rano postanawiam, ż e nie pó jdę do szkoł y. Nikomu o tym nie mó wię. Kolejny „smutny dzień ". Pospiesznie robię kanapki, poganiam Szymka i marzę o tym, ż eby już sobie poszli i dali mi spokó j. A tu jak na zł oś ć Mał y szuka butelki na wodę i stroju na wuef, a Kuka koniecznie chce wiedzieć, któ re podpaski są najlepsze. Też sobie wybrał a czas na takie pytania! Zbywam ją, ona się obraż a, czyli wszystko jest w normie. Wychodzą. Parę godzin spokoju. Ukł adam ubrania Mamy. Ciotka sugerował a, ż eby ich się pozbyć. Moż e chciał aby dla siebie? Mama nie miał a duż o ciuchó w, ale wszystko, co kupował a, był o tak pomyś lane, ż e pasował o do siebie. Wiem, ż e Kuka podbiera Mamy rzeczy. Rajtki, swetry albo tę polarową spó dnicę z kamizelką. No, poukł adane. Teraz zdję cia. | 36 Zawsze po ich obejrzeniu mam ochotę się powiesić. Wyjmuję z szuflady biurka gruby album i niebieskie pudł o. Na wierzchu fotka z ostatnich wakacji. Krynica Morska, plaż a, roześ miana Mama w kostiumie bikini my wokó ł. Patrzą c na dziewczę cą sylwetkę Mamy, trudno uwierzyć, ż e nas urodził a. To był przyjemny wyjazd. Są zdję cia, są muszelki zebrane na plaż y. W garaż u wisi sieć któ rą ojciec kupił od rybaka za butelkę wó dki, mnie pobo-lewa prawa stopa nadwyrę ż ona przy upadku na molo. A Mamy już nie ma. Rozmyś lania przerywa piszczenie telefonu. -Halo? - Bochenek mó wi, dzień dobry. - Dzień dobry. - Jedni pań stwo wyjechali i mam teraz wolne. Przyjś ć? szaro i nieciekawie, jak sama wyglą da. O są siadach z bloku, o kwiatach, o mę ż u nieboszczyku i o có rce w Toruniu. - Moż e jutro? - Zaję te mam do koń ca miesią ca. To co? - Proszę - poddaję się. Przychodzi za dwadzieś cia minut. Przebiera się, nadal zwraca się do mnie „proszę pani", ale teraz to ona mó wi, co trzeba zrobić. - Dam sidoluksu na parkiet. - „Nie, tylko nie ten zapach", Chowam zdję cia. Nie bę dę ich oglą dać. Do tego trzeba spokoju. Atu podś piewywania o Marynie i jej czarnych oczach. Koł o pię tnastej przychodzi Majka z Goś ką. Dziewczyny przynoszą ciastka i soki, a specjalnie dla Goś ki gł ó wkę sał aty (odchudza się przed latem). Zamykamy się w kuchni. Majka Pije herbatę w moim kubku, Goś ka wyjada z miseczki solone orzeszki. Mó wią, co był o w budzie, a potem Goś ka streszcza jakiś l 37 film. Dyskretnie się gam po gazety Kukuś ki. Już po chwili czu. je, ż e obniż a mi się iloraz inteligencji. Mł oda powinna mieć szlaban na taki chł am. - Mam randkę jutro - mó wi naraz Goś ka. - Z tym wysokim? - pytam bez zastanowienia. - Jakim znowu wysokim? Czerwienię się pod badawczym spojrzeniem Goś ki. Z kolei Majka uś miecha się niczym Mona Lisa. - No... tym... tań czył aś z nim u Majki. - Aaa... Nie. A propos. Pytał o ciebie. - Ten wysoki. Mateusz. -1 co? - Majka wybawia mnie z kł opotu, bo przecież ja nie mogę tego pytania zadać. - Chodził o mu o to, czy z kimś przyszł aś. Powiedział am, ż e - Przegię ł aś, Goś ka. - Majka jest autentycznie wś ciekł a. - Oj, rany... To był ż art. - Masz dziwne poczucie humoru! - Dajcie mi spokó j! - Znowu się ga po orzeszki. Ale tań czył z Goś ka. - Wiesz, ile to kalorii? - odzywa się mś ciwie Majka, gdy Goś ka wyglą da, jakby chciał a nas udusić. - Zapomniał am! Nie mogł yś cie mi przypomnieć? - podnosi -1 nie rzygaj tu przypadkiem - mó wi surowo Majka. - Wystarczy, ż e narzygał aś mi na dywan. - Jesteś cie gł upie! - Ona jest wkurzają ca - syczy Majka, gdy Goś ka trzaska
- Po coś ją tu przyprowadził a? - Sama się przyczepił a i przyszł a. Majka dopija herbatę. Widać, ż e nad czymś usilnie rozmyś la. - Podoba ci się Mateusz? - Widział am go z pó ł sekundy. - Ale widział aś, ż e tań czył z Goś ka. - Co ty z tym Mateuszem? - Chyba pasujecie do siebie...
- Przecież go nie znasz - mó wię ką ś liwie. - Znasz tylko - Pasujecie do siebie - powtarza z uporem. - Niech bę dzie. Pasujemy. - No, widzisz? - cieszy się. - Sł uchaj, on chodzi do jedynki, - Ską d to wszystko wiesz? - Od Rury. Zaproszę kiedyś Mateusza i przyjdziesz do mnie, - Ty swatką? - Wypchaj się! - Co? No co? Proponuję coś zdroż nego? Gdzieś z zamierzchł ej przeszł oś ci wygrzebuję obraz pł owowł osego Pawł a, któ rego spotykał am na angielskim. Ś nił mi się kilkakrotnie, dwa razy odezwał się do mnie, co przyję ł am za dar niebios. A jaka był am nieszczę ś liwa, gdy kiedyś cał ował szczupł ą brunetkę! Takie to wszystko odległ e... i ś mieszne. ~ Majka, nie mam teraz nastroju do randek. - Kto mó wi o randce? - Znowu jest nie w humorze. Wstaje - O co ci chodzi? - O nic. - Znam cię. Mó w. l 39 Podchodzi do mnie. - Ola, tak się boję... Nie dostał am jeszcze okresu. Spó ź nia Ł up! Jak obuchem w gł owę. Zamykam oczy. Roztrzę siony gł os dobiega z bardzo daleka. - Ojciec mnie zabije, mama też. A co ze szkoł ą? - Po co trupowi szkoł a? - Nie ż artuj! - Tak wś ciekł ej jeszcze jej nie widział am. - Sł uchaj, ty gł upia... No, nie spał aś z nikim ostatnio, nie? - Co za gł upoty wygadujesz? Tylko wtedy...
- I to był o osiem miesię cy temu. Rozumiesz? Osiem mie - Wiem. Pię tnastego lipca. - Dziś byś był a gruba jak sł onica. - Kuź wa! Dam na mszę! To przez tę cią ż ę w budzie wszyst - Nie zabezpieczył aś się? - pytam bez zastanowienia. - Miał yś my nie rozmawiać. - Ty zaczę ł aś. - Oj, przestań. - Zabezpieczył aś się, czy nie? - Ł ukasz powiedział, ż e za pierwszym razem nie trzeba. - Co? Jak to?
- Ż e moż na. Ż e dziewica nigdy nie zachodzi w cią ż ę. Za bó l - To bzdura! Wiesz o tym! A ciebie... bardzo bolał o? - Trochę. Ale to bez znaczenia. Pró buję sobie wyobrazić nagą Majkę i nagiego czarnowł osego chł opaka. Oboje opaleni, wakacyjni, zakochani. - Sł uchaj, skoro pierwszy raz jest wolny od dziecka, to cze - Zrobiliś my to dwa razy. | 40 Majka kochał a się dwa razy... Pewno był y ś wiece, romantyczne sł owa, nastrojowa muzyka. Dwa razy. Moje doś wiadczenia seksualne ograniczają się do cał owania z Krzyś kiem poznanym na imprezie u Anki. Cał owaliś my się na balkonie, chociaż był a pó ź na jesień. Szumiał o mi w gł owie od martini. Krzysiek pachniał piwem i jaką ś obrzydliwie duszną wodą koloń ską. W pewnym momencie wsuną ł mi rę kę pod bluzkę. Zesztywniał am. Rę ka powę drował a w stronę brzucha, a potem do gó ry. Pisnę ł am i uciekł am z balkonu jak oparzona. Mam ochotę jeszcze o coś zapytać. Wstydzę się, ale wiem, ż e taka okazja moż e już się nie powtó rzyć. - Majka, a ską d... no, jak... ską d wiedział aś, jak się zacho Wzrusza ramionami. - Nie wiem. - A nie... bał aś się, nie wstydził aś? Jego? Siebie? Mamy ten sam rok urodzenia, ale ona jest już kobietą, ja nastoletnią dziewicą, wię c moż e sobie tak patrzeć. Coś mi jeszcze przychodzi do gł owy. - A jakby cię zaraził, to co? Za pierwszym razem nie - Jakby, jakby. Przestań. - Przestań, przestań - przedrzeź niam ją. - Co za idiota - Olka! Zabraniam ci! - Co?! Kit ci wciskał, a ty go jeszcze bronisz! A to ty byś - Nie twoja sprawa! - Jego też nie! - woł am i widzę, jak sztywnieje jej twarz. - Cisza! Nareszcie wyrzucił am z siebie to, co od paru miesię cy we mnie rosł o. Majka ma ł zy w oczach. Ż al mi jej, ale nie Pokaż ę tego po sobie. l 41 - Pewno nawet nie pamię ta twojego imienia. Kuli się. Gł adzę ją po gł owie. To dla jej dobra. A takich Ł ukaszó w to się powinno wieszać. I to wcale nie za szyję. Pó ź nym wieczorem wystukuję numer Majki. - Sł ucham? - mó wi zduszonym gł osem. -No? - Jak tam? - Normalnie. To ma być rozmowa przyjació ł ek? Zlepki nic nieznaczą -cych sł ó w? - Przepraszam - wyrzucam z siebie. - Chodzi mi o Ł uka - Daj spokó j. - Gł os jest martwy. - Przepraszam - powtarzam z uporem. - Duż o myś lał am. On mnie nie kochał... Wmawiał am sobie, - Co ty bredzisz? Majka się ś mieje. To taki gorzki ś miech, nieprzyjemny, ale lepszy niż ten wcześ niejszy martwy gł os. - Nie rozumiesz? - Nie. Po co sobie wmawiał aś?
- Stracił am dziewictwo z chł opakiem, któ ry nawet nie pa - Nic sobie nie uromantyczniaj - odzywam się ostro. - -1 o sukinsynie. - I o sukinsynie - powtarzam. - Nie pamię tasz przypadkiem, jak on miał na imię? | 42
- Nie. Ś pij dobrze. I nie martw się. - Pewnie. Jest zarą biś cie. Nie mam brzucha ani AIDS. Hej. - Hej. Odkł adam sł uchawkę. Dobrze, ż e zadzwonił am. A tak dł ugo zastanawiał am się, czy to zrobić! - Ola...? - Szept dobiega z kuchni. - Co się stał o? Zsikał eś się? _ Nie. Kolano mnie boli. - Masuje nogę. - Nie mogę spać. Już nie sikam - mó wi cicho. - Oj, ja wiem. Tak mi się powiedział o. Wiesz? Kuka też Dwie ł yż eczki syropu przeciwbó lowego i szybki masaż kolana. Cał us już w ł ó ż ku. - Już pó ź no. Spij. - Otulam go koł drą. - Spij. - Olka, co to jest ten sukinsyn? - Klawesyn. Klawesyn. Musiał eś ź le usł yszeć - mó wię - Aha. Pa. - Pa. Zamykam drzwi i szeroko się uś miecham. Klawesyn Ł ukasz. dwudziestego czwartego, sobota Tata wyszedł do pracy. Wieczorem idziemy do Malwinki. ż de z nas ma lekcje, ja zaległ e prasowanie i pranie. Jak na razie Kuka i ja snujemy się w piż amach. Szymek wyją tkowo Jest w dż insach i bluzie. Podł ogi, schody bł yszczą, zasł ony pachną lawendowo, w se-etarzyku jest o jedną stó wkę mniej, a poza tym bał agan jak °yi, tak jest. Za oknami pada. l 43 - Chyba pó jdę do Michał a. - Kukuś ka ziewa. Już zjadł a ś niadanie, któ re jej zrobił am, i obejrzał a poł owę czarno-biał ego filmu na Polonii. - Dziś twoja kolej robienia zakupó w - przypominam i sia - Ale on czeka. - Jak kocha, to poczeka - mó wię cicho, jednak nie na tyle, Usł yszał a i obraż a się. Udaję, ż e nie dostrzegam wykrzywionych ust i zmarszczonego czoł a. - Jeszcze cytryny. - Dopisuję. -1 rosoł ki. Tylko nie woł owe. - Strasznie tego duż o - ję czy. - Nie doniosę. - Doniesiesz. - Jestem twarda. - Wczoraj na ulicy nosił aś - Szpiegujesz mnie! - piszczy. Powtarzam sobie w myś lach, ż e to zagubiona smarkula i dopiero wtedy mó wię: - Wyrzucał am ś mieci i widział am was. - Ciekawe, ż e ja cię nie widział am! - Oleń ka, wpisz jeszcze paluszki i chipsy - prosi Szymek, - Po co? - Bo się już skoń czył y - odpowiada z wrodzoną sobie lo - O, nie! Nie bę dę tyle dź wigać. - Spokó j! Szymek, o co chodzi? - To dla Mateusza.
- A Mateusz, to kto? Z twojej klasy? - Ze ś wietlicy? - pytam cierpliwie. Poddaję się. - Sam powiedz. - On mi wtedy narysował czoł g... - Nie zaprasza się obcych! l 44 - Wł aś nie! - wł ą cza się Kukuś ka. Do tej pory sł uchał a ł ap - To ż aden obcy! On zna Majkę! - rozdziera się Szymek. z domu i biorę Szymka na spytki. Rozmowa z minuty na minutę staje się coraz bardziej zaskakują ca. - Dzwonił a wczoraj Majka, ty był aś na angielskim. Powie - Coś krę cisz! - Mó wię prawdę! To spytał em, czy by nie przyprowadził a
|
|||
|