Хелпикс

Главная

Контакты

Случайная статья





Piątek, 7 kwietnia 1939



Miniony tydzień zleciał Sternowi jak jeden dzień, a przedś wią teczna gorą czka ostudził a zapał do pracy. W Wielki Pią tek siedział sam w pokoju redakcyjnym, bo Wilga wyjechał a w ś rodę do Warszawy, by odwiedzić chorą ciotkę. Do poł udnia nic nadzwyczajnego w redakcji się nie dział o. Odebrał kilkanaś cie telefonó w, przeczytał plik depesz, przekartkował stos gazet zabranych z sekretariatu. W ferworze pracy popeł nił artykuł o radiofonizacji. Przypomniał, ż e Lwó w jest pierwszym miastem w kraju, w któ rym na tysią c mieszkań có w zamontowano już sto sześ ć dziesią t aparató w radiowych. Wszystko dlatego, ż e na kilka dni przed Wielkanocą zbrodnia lwowska dyskretnie wycofywał a się ze szpalt „Kuriera”, robią c miejsce dla najobrzydliwszej ze zbrodni – ukrzyż owania Chrystusa. Zgodnie z wolą Mania pojawił się na rozkł adó wce wywiad z metropolitą lwowskim, dalej opis cał unu turyń skiego, potem zają czki, jajeczka i przepisy kulinarne na pierogi z kaszą gryczaną i twarogiem. Był a też loteria ś wią teczna, któ ra przynosił a radosną nowinę pomnaż ania pienią ż kó w, z czego najbardziej cieszył się księ gowy Lea.

W poł udnie Stern zaliczył wyją tkowo spokojne kolegium, na któ rym naczelny, oglą dają c w zamyś leniu paznokcie, przekazał im swoje plany na nastę pny tydzień, a na koń cu zł oż ył im ś wią teczne ż yczenia. Kazia, Badurka, Dł ugi, Lea, Stopka, Andrea i staż ysta podzię kowali mu serdecznie, czekają c z utę sknieniem na fajrant.

Po odprawie wró cił do pokoju i zaczą ł się pakować. Przypomniał sobie, ż e ma kupić solone ś ledzie, gdyż resztę ś wią tecznych zakupó w zrobił a Magda. Wieczorem z Anną i dzieć mi wybierał się do koś cioł a. Czekał a go spowiedź, po któ rej czuł się zwykle jak zbity pies, a potem droga krzyż owa.

Stern wł aś nie nakł adał kapelusz, gdy drzwi otworzył y się niespodziewanie i do pokoju zajrzał a korektorka, Irena Stopka. Jej mina zdradzał a, ż e ma waż ną wiadomoś ć do przekazania, lecz z jakiegoś powodu się kryguje.

Stopka (jakby nasł ana przez de Brie) podeszł a do paprotki i sprawdził a, czy jest podlana. Machinalnie otrzepał a palce z ziemi i oznajmił a, ż e szef ostatnio zmienił się na lepsze i dał jej nadzieję na dalszą pracę, bo zauważ ył, jak bardzo się stara.

Jakub zaproponował jej kawę, lecz korektorka wymó wił a się robotą. W koń cu nie wytrzymał a i zapytał a, czy przyjrzał się dziś Andrei.

– Zawsze mi się podobał a – odpowiedział bez zastanowienia, przypominają c sobie nieziemskie, wiolonczelowe kształ ty koleż anki odpowiedzialnej za ogł oszenia.

– Nie o to mi szł o. – Korektorka zareagował a mysim ś miechem. Ubrana jak pensjonarka, któ ra przeprasza, ż e ż yje, niemal przezroczystymi palcami obracał a nerwowo guzik pod szyją.

– Wię c o co? – Jakub nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć. Stopka wygię ł a się i pokazał a na brzuch.

– Niemoż liwe!

– A jednak! Od kilku dni wymiotuje w ł azience, mó wię panu, bę dzie z tego jeszcze niezł a afera!

– Kto jest szczę ś liwym tatusiem?

– Ależ pan ciekawy. Nie był o mnie tu i nic nie mó wił am – rzucił a ostrzegawczo i ulotnił a się, drobią c kroki.

Mań kiewicz, nikt inny, tylko Manio, przemknę ł o mu przez myś l. Nie zazdroś cił mu ani go nie ganił. Nie dziwił się też Stopce, zgorzkniał ej trzydziestodwuletniej pannie, ż e chce być sę dzią w cudzej sprawie. Wcześ nie posiwiał a, z paję czyną kurzych zmarszczek od cią gł ego ś lę czenia nad tekstami, coraz czę ś ciej szukał a pocieszenia w alkoholu. Każ dy dź wiga swó j krzyż, jak umie, pomyś lał, zamykają c pokó j. On też miał swoje problemy. Chorą i nieporadną matkę, starzeją cego się ojca i na dodatek ś limaczą ce się ś ledztwo ze Szczę ś ciarzem w tle.

Wreszcie był wolny. Powiesił klucz w kantorku, poż egnał Zenona, pozdrowił sprzą taczkę Rozalię, samotną matkę, któ ra utrzymywał a tró jkę dzieci, i wyszedł na tę tnią cą ż yciem ulicę.

W pasaż u Mikolascha kupił tuzin tł ustych solonych ś ledzi i skierował się w stronę ulicy Kopernika. Wyszedł na placu Mariackim i gdy czekał na tramwaj, nie wiedzieć dlaczego przypomniał sobie przygotowane przez Andreę ogł oszenie, któ re ukazał o się przedwczoraj w „Kurierze” – „Bliź niaki: dziewczynkę 4‑ letnią i chł opczyka 4‑ letniego oddam inteligenckiej rodzinie na wł asnoś ć. Listy kierować do »Sieroty«.

 

 



  

© helpiks.su При использовании или копировании материалов прямая ссылка на сайт обязательна.